"Be the good girl, you always had to be.
Let it go can't hold it back anymore."
Czułam się jak typowy śmieć, żeby nie nazwać się gorzej. Co mnie w ogóle podkusiło, że to zrobić? Przecież dobrze wiedziałam jaki jest Harry. W głębi duszy miałam jednak nadzieję, że się zmienił i coś dla Niego znaczę. Nadzieja matką głupich, Susan. Z drugiej strony dlaczego miałby coś do mnie czuć? Przecież to nierealne. Uroiłam sobie coś w swojej głupiej głowie i zacięcie się tego trzymam. W tej chwili mam ochotę leżeć cały czas w łóżku, patrząc w sufit i mieć wszystko i wszystkich gdzieś. Harry niejednokrotnie próbował się ze mną skontaktować - pisał, dzwonił, nagrywał się na poczcie i nawet zawitał raz pod moimi drzwiami. Na całe szczęście otworzyła moja matka i powiedziała, że nie czuję się najlepiej i nie życzę sobie żadnych gości, po czym zamknęła mu drzwi przed nosem.
W poniedziałek i wtorek nie było mnie w szkole. Po części był to powód tego, że nie chciałam widzieć się z Harrym, a po drugie na prawdę czułam się fatalnie. Czuję się coraz słabiej. Nie chcę dać tego po sobie poznać. Moja rodzicielka tylko bardziej by się martwiła, a nie chce przysparzać jej zmartwień. Wystarczy, że musi zarabiać na naszą dwójkę co jest wystarczająco ciężkie. Lekarz kazał podwoić dawkę leków.To było na prawdę bez sensu. Po co mam to wszystko brać skoro i tak umrę?
Założyłam na siebie czarne spodnie z dziurą na prawym kolanie, do tego kremową koszulkę z rękawami, które sięgały mi trochę poza łokieć i trzema guzikami oraz lekkim dekoltem. Na to granatowa bluza z kapturem i białym zamkiem. Była gotowa do wyjścia. Założyłam trampki i zgarnęłam torbę od razu zakładając ją na lewe ramię i ruszyłam w stronę szkoły. Oczywiście wcześniej zażyłam wszystkie leki. To strasznie męczące.
Pierwsze lekcja strasznie się ciągnęła. Pani od edukacji seksualnej opowiadała jak to niesamowite jest wspólne połączenie podczas kochania się. Szkoda, że ja nigdy tego nie doświadczę. Na moje szczęście lekcja dobiegła końca. Jako ostatnio opuściłam klasę i ruszyłam w stronę szkolnej sali gimnastycznej, na której właśnie rozgrywał się ważny mecz koszykarski. Emily mówiła, że jeśli go wygramy mamy szanse zagrać na mistrzostwach. Nasza sala gimnastyczna była na prawdę dużych rozmiarów, a po obu stronach boiska znajdowały się trybuny. Rozejrzałam się dokładnie chcą znaleźć w tym tłumie swoją przyjaciółkę. Od czasu tego feralnego dnia nadal nie wyjaśniła mi dlaczego jeździ na te wyścigi. Przecież to niebezpieczne.
-Susan! - usłyszałam swoje imię więc automatycznie zaczęłam się rozglądać. W końcu ujrzałam Emily, która uśmiechała się w moją stronę i machała mi. Od razu podeszłam do Niej. Siedziała po lewej stronie na samej górze. Westchnęłam. Będę musiała się przeciskać przez tych wszystkich ludzi. Obeszłam dokoła boiska nie chcą w jakikolwiek sposób narazić się na uderzenie czy popsucie jakiegoś ważnego rzutu. Niestety. Na moje nieszczęście oberwałam twardą piłką prosto w głowę przez co upadła. Boże, dlaczego ja?! Sędzia zagwizdał, a wszystko ucichło. Dotknęłam się bolącego miejsca i chciałam wstać sama, ale zaraz obok mnie pojawił się Josh wraz i jakimś innymi chłopakami.
-Boże, Sus nic ci nie jest?! - zapytał chłopak mojej przyjaciółki i wraz z innym chłopakiem delikatnie chwycili mnie w pasie i podnieśli.
-Potrafię wstać sama. - syknęłam zażenowana całą tą sytuacją. Oboje puścili mnie, po czym Josh ujął moją twarz w dłonie i zaczął przyglądać się mojej twarzy.
-Będziesz mieć niezłego siniaka, mała. - zaśmiał się pod nosem.
-Nic panience się nie stało? - pojawił się obok nas trener. Pokiwałam przecząco głową, na co on ponowił pytanie, a ja znów pokiwałam. Po chwili Josh przyłożył mi do skroni woreczek z lodem.
-To jest zimne ty idioto! - krzyknęłam, a koszykarze, którzy obserwowali całe zajście zaśmiali się.
-Jeśli nie chcesz mieć wielkiego guza to lepiej trzymaj to cały czas. - powiedział z powagą na twarzy. Josh zawsze się mną opiekował i był dla mnie niczym starszy brat, a Emily jak siostra. Byli dla mnie bardzo ważnie.
-Dzięki. - powiedziałam, po czym trzymając woreczek lodu przy głowie ruszyłam w stronę swojej przyjaciółki, która ciągle się śmiała. Debil. W momencie, gdy usiadłam na niebieskim krzesełku usłyszałam gwizdek i wszystko wróciło do normy.
-Skarbie wyglądałaś tak strasznie zabawnie! - zaczęła się śmiać na co zgromiłam ją wzrokiem. Ona tylko uniosła ręce w geście obrony. Pokiwałam tylko ze zrezygnowaniem głową, po czym oparłam łokcie o uda i zaczęłam oglądać ten głupi mecz. - Wzięłaś leki? - zapytała nagle.
-No. - odpowiedziałam ciągle zła. Dlaczego to musiało przytrafić się akurat mnie? Czułam się dziwnie. Jakby ktoś mnie obserwował. Uniosłam więc wzrok i zaczęłam patrzeć na trybuny na przeciwko. Nagle mój wzrok skrzyżował się z Jego. Ciągle patrzył się w moją stronę. Siedział na samej górze na środku, dosłownie na przeciwko mnie. Obok Niego siedział Zayn, który zacięcie rozmawiał o czymś z Sarą, a obok nich Loui wraz z Stellą. Po Jego drugiej stronie siedział Niall jedząc popcorn. Gdy mnie zobaczył pomachał mi uśmiechając się przy tym szeroko. Również posłałam mu uśmiech i też mu pomachałam. Harry spojrzał na Niego i coś mu powiedział na co ten uniósł ręce w geście obrony.
-Susan! - usłyszałam swoje imię więc automatycznie zaczęłam się rozglądać. W końcu ujrzałam Emily, która uśmiechała się w moją stronę i machała mi. Od razu podeszłam do Niej. Siedziała po lewej stronie na samej górze. Westchnęłam. Będę musiała się przeciskać przez tych wszystkich ludzi. Obeszłam dokoła boiska nie chcą w jakikolwiek sposób narazić się na uderzenie czy popsucie jakiegoś ważnego rzutu. Niestety. Na moje nieszczęście oberwałam twardą piłką prosto w głowę przez co upadła. Boże, dlaczego ja?! Sędzia zagwizdał, a wszystko ucichło. Dotknęłam się bolącego miejsca i chciałam wstać sama, ale zaraz obok mnie pojawił się Josh wraz i jakimś innymi chłopakami.
-Boże, Sus nic ci nie jest?! - zapytał chłopak mojej przyjaciółki i wraz z innym chłopakiem delikatnie chwycili mnie w pasie i podnieśli.
-Potrafię wstać sama. - syknęłam zażenowana całą tą sytuacją. Oboje puścili mnie, po czym Josh ujął moją twarz w dłonie i zaczął przyglądać się mojej twarzy.
-Będziesz mieć niezłego siniaka, mała. - zaśmiał się pod nosem.
-Nic panience się nie stało? - pojawił się obok nas trener. Pokiwałam przecząco głową, na co on ponowił pytanie, a ja znów pokiwałam. Po chwili Josh przyłożył mi do skroni woreczek z lodem.
-To jest zimne ty idioto! - krzyknęłam, a koszykarze, którzy obserwowali całe zajście zaśmiali się.
-Jeśli nie chcesz mieć wielkiego guza to lepiej trzymaj to cały czas. - powiedział z powagą na twarzy. Josh zawsze się mną opiekował i był dla mnie niczym starszy brat, a Emily jak siostra. Byli dla mnie bardzo ważnie.
-Dzięki. - powiedziałam, po czym trzymając woreczek lodu przy głowie ruszyłam w stronę swojej przyjaciółki, która ciągle się śmiała. Debil. W momencie, gdy usiadłam na niebieskim krzesełku usłyszałam gwizdek i wszystko wróciło do normy.
-Skarbie wyglądałaś tak strasznie zabawnie! - zaczęła się śmiać na co zgromiłam ją wzrokiem. Ona tylko uniosła ręce w geście obrony. Pokiwałam tylko ze zrezygnowaniem głową, po czym oparłam łokcie o uda i zaczęłam oglądać ten głupi mecz. - Wzięłaś leki? - zapytała nagle.
-No. - odpowiedziałam ciągle zła. Dlaczego to musiało przytrafić się akurat mnie? Czułam się dziwnie. Jakby ktoś mnie obserwował. Uniosłam więc wzrok i zaczęłam patrzeć na trybuny na przeciwko. Nagle mój wzrok skrzyżował się z Jego. Ciągle patrzył się w moją stronę. Siedział na samej górze na środku, dosłownie na przeciwko mnie. Obok Niego siedział Zayn, który zacięcie rozmawiał o czymś z Sarą, a obok nich Loui wraz z Stellą. Po Jego drugiej stronie siedział Niall jedząc popcorn. Gdy mnie zobaczył pomachał mi uśmiechając się przy tym szeroko. Również posłałam mu uśmiech i też mu pomachałam. Harry spojrzał na Niego i coś mu powiedział na co ten uniósł ręce w geście obrony.
Harry
Siedziałem na trybunach wraz z tymi debilami. Zaczynałem mieć ich po dziurki w nosie. Zayn razem z Sarą od kilku dni o coś się kłócili i nie żeby coś, ale lepiej byłoby dla nich obojga jakby się rozstali. Lubię Sarę jest nawet niezłą laską i gdyby nie Malik z pewnością zerżnąłbym ją, ale mam zasadę - dziewczyna przyjaciele jest nietykalna nawet jeśli to Jego była. Trzymałem się jej zacięcie. Przyjaźń to świętość. Lou wraz ze Stellą mieli się dobrze. Ta para praktycznie w ogóle się nie sprzecza, a jeśli już to po chwili się godzą i mówię jak to strasznie się kochają bla bla bla. Gdy tego słucham chce mi się rzygać. Tylko ja i Niall jesteśmy singlami. Moje przemyślenia przerwał gwizdek trenera.
-Co jest kur.. - nie dokończyłem bo mój wzrok przyciągnęła drobna postać, które chwilę temu oberwała piłką prosto w głowę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby tą drobną postacią nie okazała się być May. Jak to możliwe, że nie zauważyłem jak wchodziła do sali?
Od incydentu na wyścigach unikała mnie jak ognia. Pisałem kurwa, dzwoniłem, nagrywałem się na poczcie i nawet bylem u Niej w domu. Jej matka otworzyła i powiedziała "Susan nie czuję się najlepiej, do zobaczenia." I zamknęła mi drzwi przed nosem. Wtedy, gdy zobaczyłem jak chce wsiąść z tym fagasem do auta myślałem, że mnie rozpierdoli. Od tamtego czasu nie miałem z Nią kontaktu. Nawet przez ostatnie dwa dni nie było Jej w szkole.
-Stary czy to nie jest Sus? - zapytał blondyn, ale nie odpowiedziałem. Bardziej ciekawiło mnie to co działo się tam. Jakieś dwa fiuty objęły ją w tali i pomogły stać. Dobra to przeżyję, ale kurwa jeden z nich ujął Jej delikatną bladą twarz i zaczął przyglądać się Jej z uwagą. Trzymaj te łapy z dala od mojej Susan, kurwa mać! Rozmawiali, a On cały czas trzymaj Jej twarz! Zacisnąłem dłonie w pięści. Potem podszedł sędzia i podał Jej woreczek z lodem, ale wziął to ten kutas i sam przyłożył go do skroni dziewczyny na co On oburzyła się. Wnioskuję tak po Jej twarzy. Po chwili już siedziała na samej górze obok jakiejś blondynki. Czekaj..czy to nie jest ta sama laska z wyścigów? Chuj z tym.
Nie odrywałem do Niej wzroku. Była taka piękna. W pewnym momencie nasze oczy spotkały się. Wpatrywała się we mnie, a ja w Nią. Nie mogłem nic odczytać z Jej twarzy. Nienawidziłem tego.
Po chwili uśmiechnęła się i pomachała w moją stronę. Zmarszczyłem brwi? O co chodzi? Kątem oka zobaczyłem Nialla, który macha do Niej z uśmiechem na twarzy.
-Co ty kurwa robisz? - zapytałem na co ten spojrzał i uniósł ręce w geście obrony, po czym wrócił do jedzenia popcornu. Wróciłem wzrokiem na May, ale Jej już tam nie było. Miejsce obok blondynki było puste. Zaczęłam nerwowo się rozglądać, aż w końcu zobaczyłem Ją jak wychodzi. Szybko wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia. -Susan zaczekaj! - krzyknąłem, gdy skręciła w lewo. Gdzie Ona szła? Wyjście jest po przeciwnej stronie. -Wiem, że mnie słyszysz! - warknąłem, ale nadal nic. Nagle weszła do biblioteki. Moja ostatnia wizyta w tym miejscu była jakieś kilak dni temu. O tak miło to wspominam. Megan i te Jej czerwone usta. Była niezła, ale nie najlepsza. Wszedłem do środka . W tle leciała cicha muzyka. Ta biblioteka była na prawdę gigantycznych rozmiarów. Na logikę Harry, gdybyś chciał się ukryć gdzie byś poszedł? Tam gdzie w ogóle się nie zagląda. Czyli na tyły biblioteki. No oczywiście, że tak. Szybkim krokiem ruszyłem do przodu. Między czasie rozglądałem się szukając burzy brązowych włosów, ale kurwa nic. Wszędzie tylko książki.
Nagle coś mignęło mi po lewej stronie. Automatycznie ruszyłem w tamtą stronę. Znalazłem się właśnie w ostatnim rzędzie. Spojrzałem na prawo - książki i jedno wielkie okno. Spojrzałem na lewo - i tu Cię mam kochanie. Stała opierając się bokiem o regał z książkami i wyglądała z ukrycia. Nadal trzymała lód przy skroni.
-Chowasz się przed kimś, słońce? - zapytałem stojąc tuż za dziewczyną. Ona jak oparzona odsunęła się i spojrzała w moją stronę. Była na prawdę piękna.
-Nie-e. - powiedziała starając się ukryć zdziwienie i zdenerwowanie.
-Dlaczego mnie ignorujesz, hm? - zapytałem pod chodząc bliżej. Ona z każdym moim krokiem cofała się w tył, aż w końcu Jej plecy zetknęły się z kremową ścianą. Nie miała szans ucieczki. Po obu stronach były regały, a przestrzeń tutaj była zadowalająco mała. Korzystne dla mnie.
-Po prostu daj mi spokój, Harry. Było fajnie, ale żyjemy w dwóch różnych światach. - powiedziała, po czym dodała. - Udawajmy, że się nie znamy. - dodała, a coś głęboko w środku mnie zabolało. Zignorowałem to co teraz powiedziała.
-Dlaczego uciekłaś z tego wyścigu? Co się stało? - zapytałem patrząc prosto w Jej oczy. Ona spuściła wzrok i zaczęła wpatrywać się w swoje buty.
-Potraktowałeś mnie jak dziwkę, Harry.. - szepnęła. Co kurwa? O czym Ona do cholery mówi?! - Chciałeś mi zapłacić za to, że zrobiłam ci dobrze.. - dodała jeszcze ciszej.
-Co? Nie, nie to miałem na myśli. Kurwa. - powiedziałem szybko na co dziewczyna od razu spojrzała na mnie. - Źle mnie zrozumiałaś, May. Wygraliśmy wyścig obaj. Ta kasa należała się tak mnie jak i tobie. - powiedziałem posyłając Jej lekki uśmiech. Jak mogła pomyśleć, że Ją wykorzystałem? Może dlatego idioto, że nazywasz się Harry Styles?!
-Myślałam, że.. - nie pozwoliłem Jej dokończyć, po prostu przelotnie złożyłem pocałunek na Jej miękkich drżących ustach.
-Przepraszam, że tak pomyślałaś. - no ja kurwa nie wierzę! Harry Styles przeprasza?! Przecież ja nigdy tego nie robię. - Co ty ze mną robisz, Susan? - szepnąłem gładząc policzek brunetki. Chwilę po tym spojrzałem na woreczek, który trzymała. Chwyciłem Jej malutką dłoń i odsunąłem. Był widoczny guz. Musiała na prawdę mocno dostać.
-Wyglądam jak mutant. - jęknęła zażenowana. Faktycznie nie wyglądało to najlepiej. Byłbym totalnym chamem przyznając Jej rację.
-Nie jest najgorzej. - powiedziałem, po czym złożyłem delikatny pocałunek na obolałym miejscu.
-Chciałabym wrócić do domu. Strasznie boli mnie głowa i nie czuję się najlepiej. - powiedziała. Faktycznie. Była strasznie blada, a Jej oczy straciły blask. Zabrałem Jej torbę w dłoń, a drugą wolną ręką objąłem w pasie. Nie protestowała. Oboje wyszliśmy z biblioteki i ruszyliśmy prosto do mojego samochodu. Cały czas obejmowałem Susan w talii i podobało mi się to cholernie. Chciałem pokazać wszystkim, że Susan May należy do mnie i nikt nie ma prawa Jej tknąć nawet pieprzonym palcem. Na moje szczęście mecz się zakończył i wszyscy znajdowali się na korytarzu.
Oczywiście, gdy przechodziliśmy wszystkie oczy były skierowane w naszą stronę. Cieszę się. Teraz wszyscy niewyżyci seksualnie debile z tej szkoły wiedzą, że Ona jest moja.
Otworzyłem dziewczynie drzwi do mojego samochodu, a torbę rzuciłem na tyle siedzenie. Sam zająłem miejsce kierowcy i ruszyłem z parkingu prosto w stronę domu Susan.
Nie odrywałem do Niej wzroku. Była taka piękna. W pewnym momencie nasze oczy spotkały się. Wpatrywała się we mnie, a ja w Nią. Nie mogłem nic odczytać z Jej twarzy. Nienawidziłem tego.
Po chwili uśmiechnęła się i pomachała w moją stronę. Zmarszczyłem brwi? O co chodzi? Kątem oka zobaczyłem Nialla, który macha do Niej z uśmiechem na twarzy.
-Co ty kurwa robisz? - zapytałem na co ten spojrzał i uniósł ręce w geście obrony, po czym wrócił do jedzenia popcornu. Wróciłem wzrokiem na May, ale Jej już tam nie było. Miejsce obok blondynki było puste. Zaczęłam nerwowo się rozglądać, aż w końcu zobaczyłem Ją jak wychodzi. Szybko wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia. -Susan zaczekaj! - krzyknąłem, gdy skręciła w lewo. Gdzie Ona szła? Wyjście jest po przeciwnej stronie. -Wiem, że mnie słyszysz! - warknąłem, ale nadal nic. Nagle weszła do biblioteki. Moja ostatnia wizyta w tym miejscu była jakieś kilak dni temu. O tak miło to wspominam. Megan i te Jej czerwone usta. Była niezła, ale nie najlepsza. Wszedłem do środka . W tle leciała cicha muzyka. Ta biblioteka była na prawdę gigantycznych rozmiarów. Na logikę Harry, gdybyś chciał się ukryć gdzie byś poszedł? Tam gdzie w ogóle się nie zagląda. Czyli na tyły biblioteki. No oczywiście, że tak. Szybkim krokiem ruszyłem do przodu. Między czasie rozglądałem się szukając burzy brązowych włosów, ale kurwa nic. Wszędzie tylko książki.
Nagle coś mignęło mi po lewej stronie. Automatycznie ruszyłem w tamtą stronę. Znalazłem się właśnie w ostatnim rzędzie. Spojrzałem na prawo - książki i jedno wielkie okno. Spojrzałem na lewo - i tu Cię mam kochanie. Stała opierając się bokiem o regał z książkami i wyglądała z ukrycia. Nadal trzymała lód przy skroni.
-Chowasz się przed kimś, słońce? - zapytałem stojąc tuż za dziewczyną. Ona jak oparzona odsunęła się i spojrzała w moją stronę. Była na prawdę piękna.
-Nie-e. - powiedziała starając się ukryć zdziwienie i zdenerwowanie.
-Dlaczego mnie ignorujesz, hm? - zapytałem pod chodząc bliżej. Ona z każdym moim krokiem cofała się w tył, aż w końcu Jej plecy zetknęły się z kremową ścianą. Nie miała szans ucieczki. Po obu stronach były regały, a przestrzeń tutaj była zadowalająco mała. Korzystne dla mnie.
-Po prostu daj mi spokój, Harry. Było fajnie, ale żyjemy w dwóch różnych światach. - powiedziała, po czym dodała. - Udawajmy, że się nie znamy. - dodała, a coś głęboko w środku mnie zabolało. Zignorowałem to co teraz powiedziała.
-Dlaczego uciekłaś z tego wyścigu? Co się stało? - zapytałem patrząc prosto w Jej oczy. Ona spuściła wzrok i zaczęła wpatrywać się w swoje buty.
-Potraktowałeś mnie jak dziwkę, Harry.. - szepnęła. Co kurwa? O czym Ona do cholery mówi?! - Chciałeś mi zapłacić za to, że zrobiłam ci dobrze.. - dodała jeszcze ciszej.
-Co? Nie, nie to miałem na myśli. Kurwa. - powiedziałem szybko na co dziewczyna od razu spojrzała na mnie. - Źle mnie zrozumiałaś, May. Wygraliśmy wyścig obaj. Ta kasa należała się tak mnie jak i tobie. - powiedziałem posyłając Jej lekki uśmiech. Jak mogła pomyśleć, że Ją wykorzystałem? Może dlatego idioto, że nazywasz się Harry Styles?!
-Myślałam, że.. - nie pozwoliłem Jej dokończyć, po prostu przelotnie złożyłem pocałunek na Jej miękkich drżących ustach.
-Przepraszam, że tak pomyślałaś. - no ja kurwa nie wierzę! Harry Styles przeprasza?! Przecież ja nigdy tego nie robię. - Co ty ze mną robisz, Susan? - szepnąłem gładząc policzek brunetki. Chwilę po tym spojrzałem na woreczek, który trzymała. Chwyciłem Jej malutką dłoń i odsunąłem. Był widoczny guz. Musiała na prawdę mocno dostać.
-Wyglądam jak mutant. - jęknęła zażenowana. Faktycznie nie wyglądało to najlepiej. Byłbym totalnym chamem przyznając Jej rację.
-Nie jest najgorzej. - powiedziałem, po czym złożyłem delikatny pocałunek na obolałym miejscu.
-Chciałabym wrócić do domu. Strasznie boli mnie głowa i nie czuję się najlepiej. - powiedziała. Faktycznie. Była strasznie blada, a Jej oczy straciły blask. Zabrałem Jej torbę w dłoń, a drugą wolną ręką objąłem w pasie. Nie protestowała. Oboje wyszliśmy z biblioteki i ruszyliśmy prosto do mojego samochodu. Cały czas obejmowałem Susan w talii i podobało mi się to cholernie. Chciałem pokazać wszystkim, że Susan May należy do mnie i nikt nie ma prawa Jej tknąć nawet pieprzonym palcem. Na moje szczęście mecz się zakończył i wszyscy znajdowali się na korytarzu.
Oczywiście, gdy przechodziliśmy wszystkie oczy były skierowane w naszą stronę. Cieszę się. Teraz wszyscy niewyżyci seksualnie debile z tej szkoły wiedzą, że Ona jest moja.
Otworzyłem dziewczynie drzwi do mojego samochodu, a torbę rzuciłem na tyle siedzenie. Sam zająłem miejsce kierowcy i ruszyłem z parkingu prosto w stronę domu Susan.
Cudoooo :**
OdpowiedzUsuńKocham ��
OdpowiedzUsuńGenialny! KOCHAM! Szybko dodawaj 14! ♡♥♡
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńHej!
Nie dawna czytam tego bloga i jestem nim oczarowana:******
Och, nawet nie wiesz jak się cieszę, że rozdział pojawił się tak szybko :* Od poprzedniego posta prawdopodobnie zaglądałem to milion razy!
Susan powiedziała Harrymu dlaczego z nim nie gada! Tysiąca razy myślałam jak powinien się zachować w tej sytuacji i fajnie to napisałaś;)
Życzę weny i jak byś chciała to zapraszam do mnie:*
http://zmierzch-adila-pascal.blogspot.com/?m=1
Mrs Weronika Grey
Omg! ^.^ <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział !!! Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuń:0 tak się jaram tym ff, boziu
OdpowiedzUsuńjest fantastyczne, serio, i jeszcze ciesze się że regularnie dodajesz, to juz wogle ideolo
oby tak dalej, jestem twoją nową czytelniczką :)
wspaniały<33
OdpowiedzUsuńKiedy Sus powie Harremu o swojej chorobie? :c
OdpowiedzUsuńMartwię się strasznie o Susan. Do tego jeszcze ta piłka, ona to ma pecha:/ Podoba mi sie Harry i to jak w kółko powtarza, że ona jest jego :D
OdpowiedzUsuń