wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział czternasty { 14 }

"Coraz bliżej śmierci."


Przez kolejne dni czułam się coraz gorzej. Czułam jak mój organizm staje się coraz słabszy. Matka kazała zostać mi w łóżku i nie chodzić do szkoły. Powiedziała, że wytłumaczy moją długą nieobecność. Harry odwiedzał mnie codziennie po szkole opowiadał jak minął mu dzień, pytał mnie jak się czuję, czy czegoś potrzebuję. Przeważnie siedział u mnie do wieczora. Oglądaliśmy filmy, pomagałam mu odrobić zadania domowe na następny dzień i szczerze powiedziawszy poznawaliśmy się. Było mi przy nim dobrze i na prawdę, gdy był przy mnie zapomniałam o tym jak źle się czuję, aż do pewnego dnia.
-Harry czy mógłbyś mi przynieść szklankę wody? - zapytałam leżąc w swoim ciepłym łóżku przykryta kołdrą i kocem. Chłopak ochoczo pokiwał głową i wyszedł z pokoju. Nagle poczułam potrzebę wyjścia do toalety. Powoli wstałam na równe nogi i skierowałam się do łazienki, która znajdowała się na przeciwko mojego pokoju. Załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne, przemyłam twarz, otworzyłam drzwi i gdy chciałam wejść do pokoju poczułam jak kręci mi się w głowie. Oparłam się o drewnianą framugę i zaczęłam nierównomiernie oddychać.
-Susan co jest? - zapytał Harry siedząc na łóżku. Chciałam coś odpowiedzieć, ale obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać i czułam jak tracę równowagę. Jedyne co zapamiętałam to widok biegnącego Harrego i jego przerażenie na twarzy.



Harry


Siedziałem na jednym z zielonych krzeseł i czekałem na informacje od lekarza. Po tym jak Susan straciła przytomność od razu zadzwoniłem po karetkę, a gdy już się zjawiła kłóciłem się z tym pieprzonym ratownikiem o pozwolenie na to, abym jechał z dziewczyną. Oczywiście nie dałem za swoje i wepchałem się do środka. Podałem się za jej narzeczonego, a prawdopodobieństwo, że wkurwią się i wypieprzą mnie z pojazdu była mniejsza. Całą drogą trzymałem ją za ręką. Dopiero teraz zauważyłem, że ma pełno siniaków. Dlaczego? Przecież to nie jest normalne. 
Przez te kilka dni bardzo się do niej zbliżyłem. Okazała się być mądrą i dobrą dziewczyną. Ona opowiedziała mi co nie co o swojej przeszłości, a ja nie byłem jej dłużny. Zdziwiło mnie to, że nie miała planów na przyszłość. Przecież ma predyspozycje do tego, żeby dostać się na collage, a to na pewno byłaby dla niej wielka szansa. Nawet nie wysłała podania. Zawsze, gdy wchodziłem na ten temat sprytnie się wymigiwała i starała się odwrócić moją uwagę w jakikolwiek sposób. 
Poczułem do niej pewne uczucie, którego nie potrafię opisać. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Z dnia na dzień stawała się dla mnie pewnego rodzaju uzależnieniem. Nie było dnia, abym do niej nie przyszedł, nie myślał o niej. Gdy nie było jej blisko czułem pewnego rodzaju pustkę. 
Chciałem ją chronić przed całym złem świata, którego ona nie dostrzegała. W każdy potrafiła znaleźć dobro. Nawet we mnie. Udało się jej. 
Nie wiem co takiego ta dziewczyna ze mną robi, ale wiem jedno. Panna May jest dla mnie cholernie ważna i pod żadnym pozorem nie chcę jej stracić. 
-Harry! Harry, skarbie co się stało?! - usłyszałem głos matki Susan. Biegła właśnie w moją stronę ubrana jak pielęgniarka. Och, tak. Przecież ona tutaj pracuje. Od razu, gdy znalazłem się w szpitalu zawiadomiłem ją o tym co miało miejsce. 
-Straciła przytomność. - powiedziałem patrząc na kobietę. Były do siebie bardzo podobne. Zwłaszcza po rysach twarzy i kolorze oczu. 
-Brała leki? - zapytała stojąc nade mną. Nerwowo przeczesywała swoje już siwe włosy. 
-Ja..ja nie wiem. Przyszedłem do niej po szkole. Nie mam pojęcia. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Właściwie jakie leki? Po co jej one? Ma alergię czy coś?
-Boże.. - zaszlochała, po czym usiadła obok mnie i zaniosła się gromkim płaczem. Odruchowo objąłem ją i przytuliłem. 
-Wszystko będzie dobrze, pani May. - powiedziałem gładząc jej chude plecy. Harry od kiedy jesteś taki czuły? 
-Robiłam wszystko, żeby jej nie stracić. Starałam się, pracowałam na dwa etaty, żeby zarobić na tą operację. Jestem okropną matką. - płakała w moją bluzę.
-Operację? O czym pani mówi, pani May? - zapytałem zszokowany. 
-Susan nic ci nie mówiła? - zapytała odsuwając się ode mnie ocierając mokre i zaczerwienione policzki. Pokiwałem przecząco głową. - Harry, ona ma białaczkę. - szepnęła, a ja zamarłem. Co? Przecież to niemożliwe! Ona jest taka młoda! Dlaczego mi nie powiedziała?! Czy w ogóle zamierzała to zrobić? Boże! Rozpierdalało mnie od środka. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, co zrobić, jak się zachować. Siedziałem po prostu jak skamieniały wpatrując się w ścianę na przeciwko. Białaczka? To dlatego ostatnimi czasy tak źle się czuła, dlatego była taka blada, dlatego nie chciała rozmawiać o swojej przyszłości. Wiedziała, że jej nie będzie miała. 
Nie mogę sobie wyobrazić jak to jest wiedzieć, że nigdy nie doczekasz się chociażby potomstwa.
Przecież ona nie przeżyje najlepszego okresu swojego życia. I pomyśleć, że sprawiałem jej te wszystkie przykrości. Boże, gdybym wiedział wszystko potoczyłoby się inaczej! Kurwa mać!
Po kilkunastu minutach mama Sus powiedziała, że musi iść do toalety. Dosłownie w momencie, gdy zniknęła za rogiem obok mnie pojawił się lekarz.
-Co z nią? - wstałem i spojrzałem na starszego mężczyznę. Wyglądał młodo przed trzydziestką.
-Kim pan jest? - zapytał trzymając w ręku białą teczkę spoglądając w nią znad czarnych okularów.
-Jestem narzeczonym Susan. Harry Styles. - powiedziałem starając się być jak najbardziej przekonujący. Udało się.
-Stan pańskiej narzeczonej jest stabilny, ale nie najlepszy. Jest bardzo osłabiona. Leki przestały działać i obawiam się, że nie zostało jej zbyt wiele czasu. - powiedział, a mnie gula stanęła w gardle.
-Ile? - wydusiłem z siebie. 
-Dwa tygodnie. - nie wierzę. Dwa pieprzone tygodnie życia?! On sobie kurwa ze mnie żartuje?! Przecież to musi być jakiś żart. Nagle przypomniałem sobie o operacji, o której mówiła jej matka.
-Co z operacją? - zapytałem patrząc na niego wyczekująco. Lekarz spojrzał w teczkę, a po chwili odpowiedział.
-Przeszczep szpiku. To jedyne co można zrobić, ale pewność, że się uda jest równa trzydziestu procentom. - powiedział, po czym znów spojrzał w teczkę. - Mamy dawcę, ale to niestety kosztuje. 
-Zapłacę każdą cenę tylko proszę je pomóc. - szepnąłem i czułem jak w moich oczach wzbierają się łzy. Mężczyzna spojrzał na mnie, po czym powiedział.
-Zapraszam do gabinetu. -wskazał ręką na drzwi na końcu korytarza. Tam też się udałem.


Susan


Otworzyłam powoli oczy i pierwsze co zobaczyłam to śpiącego Harrego na pomarańczowym fotelu. Gdzie ja jestem? Zimne białe ściany, kroplówka, wkurzające pikanie, które tak dobrze znałam. Jestem w szpitalu, ale co ja tutaj robię? Jakby na moje pytanie w głowie pojawiła mi się scena, którą zapamiętałam jako ostatnią. Zemdlałam. Czułam się na prawdę okropnie, ale sam fakt, że był tutaj Harry czułam się niespokojna. Co jeśli ktoś powiedział mu o mojej chorobie? Przecież, gdyby się dowiedział uciekłby, gdzie pieprz rośnie, prawda? Chciałam unieść się na łokciach, ale byłam zbyt słaba.
-Cholera. - jęknęłam, gdy ręka osunęła się i opadłam na wezgłowie łóżka. 
-Boże, Susan ostrożnie. - usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Chwilę po tym obok mnie pojawił się Harry i pomógł mi trochę się podnieść. - Jak się czujesz? - zapytał siadając na krześle obok mojego łóżka, po czym poczułam jak gładzi moją dłoń. 
-Dobrze. - szepnęłam starając się uśmiechnąć co raczej musiało wyglądać jak grymas. Panowała chwila ciszy. Niezręcznej ciszy, którą chłopak postanowił przerwać. 
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - zapytał, a ja dobrze wiedziałam o co mu chodziło. Spuściłam głowę i zaczęłam przyglądać się białej pościeli, która teraz była nadzwyczaj ciekawa. - Odpowiedz mi. - nalegał na co westchnęłam. 
-Nigdy. - nadal wpatrywałam się w pościel. 
-W końcu bym się kapnął, Susan. Nie jestem takim idiotą. - syknął rozdrażniony.
-Do tej pory nic nie zauważyłeś. - powiedziałam i w końcu wezbrałam się na odwagę i spojrzałam w jego oczy przepełnione bólem. - Przepraszam. - powiedziałam od razu czując się źle. Mogłam mu powiedzieć. - Bałam się, że się ode mnie odsuniesz. Zostawisz mnie. - dodałam ciszej. 
-Jak mogłaś tak pomyśleć? Myślisz, że jestem, aż tak płytki? - wzruszyłam tylko ramionami. Na prawdę nie wiedziałam co odpowiedzieć. Na prawdę jestem do niego przywiązana. Przez te wszystkie dni, które z nim spędziłam poznałam prawdziwego Harrego, który jest czuły i słodki. 
Nie spodziewałam się tego po nim. Pozytywnie mnie zaskoczył. 
Poczułam coś do niego i to silne uczucie, które czułam już od dłuższego czasu. Wiem, że to nie ma sensu bo za chwilę umrę, ale nie żałuję niczego co zrobiłam w swoim życiu. Nawet tego co wydarzyło się w samochodzie Harrego. 
-Będziesz mieć operację. - powiedział nagle na co momentalnie przeniosłam na niego wzrok. Przecież mojej matki nie stać na takie coś. To przecież duże kosztowności. 
-C..co? - szepnęłam nie mogąc w to uwierzyć. Lekarz mówił, że to jedyny sposób w tak zaawansowanej białaczce na to, żebym była zdrowa. 
-Jest dawca, za wszystko zapłaciłem. Będziesz żyć, Susan. - powiedział lekko się uśmiechając. Poczułam jak z moich oczu ciekną łzy. Zapłacił za to wszystko? 
-Harry ja..ja nie wiem jak ci dziękować.. To..tak wiele dla mnie..zz..znaczy. - powiedziałam jednocześnie się uśmiechając i płacząc. Chłopak w mgnieniu oka usiadł tuż obok mnie i mocno mnie przytulił.
-Ważne, że będziemy razem. Nie pozwolę ci odejść. - szeptał w moje włosy. - Nigdy. - dodał po chwili, po czym pocałował mnie w czoło. Nadal wszystko mnie boli i jestem słaba, ale po tej wiadomości wierzę, że wszystko może potoczyć się inaczej i to zawdzięczam Harremu Stylesowi. 
Temu, który na początku naszej znajomości potrafił doprowadzić mnie do białej gorączki.
Temu, który wiecznie mi dokuczał.
Wiedziałam, że gdzieś głęboko w środku jest dobrym facetem i właśnie to udowodnił, ale czy on czuje do mnie to samo co ja do niego?
-Kiedy? - zapytałam odsuwając się od niego  dopiero teraz zauważyłam, że miał na sobie to samo w czym widziałam go ostatni raz. Przez jak długi czas byłam nieprzytomna?
-Jutro. - powiedział z powagą na twarzy. - Twój stan jest stabilny, ale może pogorszyć się w każdej chwili dlatego nie chcą ryzykować. - dodał, po chwili. 
-Dziękuję. - powiedziałam, po czym nachyliłam się i pocałowałam go prosto w usta. Były cholernie miękkie. - Jak długo tutaj jesteś? Jak długo byłam nieprzytomna? - zapytałam odsuwając się od niego. Chłopak cały czas uśmiechał się. 
-Jakieś dwadzieścia cztery godziny. Strasznie się o ciebie martwiłem, wiesz? - zapytał bawiąc się moimi palcami w lewej dłoni. 
-Na prawdę? - zapytała,  a gdy chciał odpowiedzieć do pokoju wszedł lekarz. 
-Dzień dobry, jak się pani czuje? - zapytał sprawdzają parametry na urządzeniach i zapisując coś w karcie. Wraz z nim było kilka młodych chłopaków i jedna dziewczyna. Jak podejrzewam odbywali tutaj coś w rodzaju praktyk.
-Wszystko w porządku. - powiedziała i czułam mocniejszy uścisk Harrego na swojej dłoni. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Chłopak cały czas patrzył się w grupkę tamtych studentów. Zerknęłam więc w tamtą stronę i dopiero teraz zauważyłam, że jeden z tych chłopaków natarczywie mi się przygląda i uśmiechał się w moją stronę więc również to odwzajemniłam na co uścisk Harrego wzmocnił się.
-Greta zaraz tutaj przyjdzie i zabierze panią na badania. Do zobaczenia. - powiedział, po czym opuścił pomieszczenie wraz ze studentami.
-Harry to boli. - powiedziałam patrząc na niego zdenerwowana. 
-Czemu się do niego uśmiechnęłaś? - zapytał podejrzliwie.
-On zrobił to samo w moim kierunku. Nie chciałam wyjść na niemiłą zołzę. - westchnęłam i spojrzałam na niego. Harry poluzował uścisk, po czym złożył pocałunek na mojej obolałej dłoni. Teraz odczuwam wszystko znacznie bardziej. 
-Pożerał cię wzrokiem. Jestem pewny, że chciał cię przelecieć. - powiedział marszcząc brwi. 
-Kto by chciał dziewczynę z białaczką? - zaśmiałam się smutno na co Harry od razu zgromił mnie wzrokiem.
-Ja. - powiedział, po czym uśmiechnął się. - Poza tym już za niedługo będziesz zdrowa i zaczniesz nowe życie ze mną u boku. - powiedział na co uniosłam brwi lekko w górę.
-Masz jakieś plany względem mojej osoby? - zapytałam lekko się przy tym uśmiechając. 
-Nawet nie wiesz jak bardzo przyjemne, skarbie. - powiedział seksownie i już chciałam coś powiedzieć, ale do pokoju wpadła moja matka z odwiedzinami. 


xxx

Jak widać historia dobiega końca. Mam zaplanowane jeszcze trzy góra dwa rozdziały i chcę zakończyć LM. Przepraszam za błędy i do następnego!

11 komentarzy:

  1. Czemu tak piękne opowiadanie chcesz skączyć tak szybko?! Proszę, nie końcx go! KOCHAM i czekam na dłuższy ciąg dalszy! :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że postanowiłam tutaj zajrzec, zobaczylam nowy rozdział i odrazu banan na twarzy. Cholernie sie przestraszylam tym , że wylądowała w szpitalu. Nie chcę krytykowac czy cos, ale szkoda, ze to zblizenie miedzy Harrym a Sus opisałas tak ogolnie. Oczywiscie i tak bardzo cię podziwiam, bo masz wielki talent. Czekam na następny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział !!! Płaczę :"(

    OdpowiedzUsuń
  4. To takie słodkie. Harry tutaj jest taki słodki. Czekam na kolejny z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale potem oczywiście zaczniesz kolejne..
    :D :*
    Powiedz że tak ;/
    Jakiś kryminał o zabarwieniu erotycznym mi się marzy :'D

    Pozdrawiam
    Toxic Girl

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG TAKIE PIĘKNE <33 Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to!!!! Dalej! Harry taki kochany ^¬^

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże to ff jest takie cudowne❤ nie mogę doczekać się następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg!!!! Genialne:-)

    OdpowiedzUsuń